czwartek, 17 maja 2012

Dzień dobry,
mam ochotę na zmianę koloru. Historia moich włosów jest barwna, dosłownie. Moje naturalne włosy to jasny blond, ale nie z żółtymi tonami, raczej taki ze srebrnym połyskiem. Ale wiadomo okres LO to czas zmian, więc postanowiłam zafarbować moje długie blond włosy na czarno! I wtedy się zaczęło. Ciężko wyjść z tego koloru, ale czuję się w nim najlepiej. Później były rudości wypłowiałe, brązy rudawe, pasemka, później znów czerń nieprzenikniona, później czerń z bakłażanowymi pasemkami, później brązy świetliste... Obecnie jest asymetryczny bob w kolorze "jasnej, świetlistej mocci". Ale niedługo wybieram się do fryzjera i będzie szał!







Ale mam ochotę na:


niedziela, 13 maja 2012

U mnie pogoda kapryśna, niczym waćpanna z fraszek Fredry. Ale to nic, zapodaję odrobinkę inspiracji. Od razu ryjek się uśmiecha :D




Zakupy nie skończyły się tylko na biżu. Ostatnio miałam super sen, że wygrałam 300 tys. PLNów w grze RMF FM, powieedziałam o tym mężowi, a on ze stoickim spokojem, po chwili zadumy rzekł "kupiłabyś sobie za to całego TIRa lakierów"

- :D

Ale lakieru nie było, za to cienie z Catrice (wygrzebane z koszyczka PROMOCJI). Whatever, że z promocji, prawdziwa poszukiwaczka nie liczy się z wielką, promocyjną, pomarańczową nalepką. Kupiłam je za 11 zł? Coś koło tego. I hennę- do brwi nie stosuję, ale pierwszy raz spróbowałam na rzęsy.
 
  1. Pigemntacja, all right.
  2. Kolory, raczej stonowane, ładnie dobrane ze sobą.
  3. Fajne opakowania, ciężkie, proste i takie, no wiecie- poręczne.
  4. Kolor nr 10 The Season's Must Have.
 
 






A w ramach sobotniej mega- nudy stwierdziłam, zę czas zadbać o swoje dłonie, tym bardziej, że ostatnio trafiłam na promocję linii NIVEA, i dokonałam zakupu kremu do rąk.

Ale o paznokietki też prosiły "pomaluj nas, ładnie, frenchowo". Kocham french manicure! Dlaczego? Bo kocham ten czysty, zadbany, precyzyjny look. Tipsy?- Nigdy w życiu, moje paznokcie są twarde, szybko rosną i ogólnie nie brak im niczego. A problemy występują najczęściej z powodu braku witamin- wtedy się rozdwajają i inne dziwne rzeczy zaczynają mieć miejsce.

Użyłam oczywiście marki Inglot, ale cóż... lakier szybko odprysnął, nawet po nałożeniu coatu z Eveline. szkoda, bo nigdy takie coś mi się nie przydarzyło. A mówię o sobie kobieta piorąca i gotująca. W ramach brokatowego błysku dodałam taki śliczny lakier z Essence



Fotka lakieru zapożyczona, ale niedługo dodam całą bandę lakierów.


 

Oprócz motywacji wygląda jak super- szczota, był czas na zakupy! A zakupy kochamy, wiadomo. Wydaje mi się, że jestem trochę zmanipulowana odrobinę wszechobecnymi inspiracjami modowymi, oglądam je do upadłego i się zachwycam. Śliczna bluzka, spódniczka, super połączenie biżuterii, itd.

Pokusiłam się o kupno zegarka, a w zasadzie dwóch! Jeden z Tally Weijll, a drugi z portalu szafa.pl.

Złoto i biel, brzmi apetycznie, ale niedobrze się robi na widok cen i szlag człowieka trafia kiedy trzeba zapłacić. Dlatego wolę dać Pani kartę i nie widzieć uciekających złotówek- jakie to wygodne.

Lubię także bransoletki, ale... Ja mam tak strasznie chude nadgarstki i kostki, że jeśli byłabym ubrana w worek i wystawałyby mi tylko te elementy, to ktoś  mógłby pomyśleć, że jestem super- szczupła! A tu ZONK :D

Anyway, 2 zestawy bransoletek- prześlicznych, kupionych wraz z zegarkiem, z tą przecudowną myślą, że jeśli będę mieć zegarek na ręce to on powstrzyma te bransoletki za 30 zł każdą, i że nie spadną! ZONK! Spadają.

Ale cóż, męcz się kobieto, ale zamiast odmładzać swoją twarz botoksem wstrzyknij go sobie w nadgarstki!



A poniżej moje zdobycze: złoto i beż. ładnie, neutralnie. Ale ja nie lubię braku kolorów, dodaję do tego fuksjowe bolerkoz  River Island, o orientalnym wzorze.

Sexy?

- Hell yeah!





Witam,
tak to właśnie się piszę bloga, na którego się nie ma czasu. Ale po prostu muszę się zdyscyplinować. By the way zdyscyplinowania- zainspirowana takimi blogerkami jak np Nieanonimowa K., którą bardzo lubię, doszłam do wniosku, że czas na SHAPE! Tak, ten nr SHAPE z Ewą Chodakowską!

Oczywiście temat odchudzania był przeze mnie przerabiany co najmniej 100 x; diety, ćwiczenia, treningi, basen, hula- hop, rolki- co tylko chcecie! W czasach gimnazjum i LO cieszyłam się świetną formą i figurą, jednak złe nawyki żywieniowe okrutnie zmieniły moje biodra w II/III LO. Cellulit, rozstępy, jakaś śmieszna tkanka tłuszczowa na ramionach, brzuchu, problemy z układem trawiennym- horror.

Lubiłam biegać! W zasadzie tylko to sprawia mi przyjemność, ale zmiana miejsca zamieszkania niestety nie stworzyła korzystnych warunków- cóż więc? Zapisałam się na aerobik- pierwsze kilka zajęć było mordęgą, ale później coraz lepiej. Ale wciąż czułam niedosyt! czegoś mi brakowało! Brakowało mi kobiecego, pięknego, wysportowanego wzorca! Potrzebowałam naocznej motywacji. Aż wpadł mi w ręce SHAPE "Totalna metamorfoza".

Właśnie jestem po pierwszym treningu- sukcesem zakończonym. Pomimo 3-miesięcznego aerobiku chyba wypociłam całą butelkę wody! Trening jest bardzo intensywny, powtórzeń jest sporo, myślę, że dla początkujących będzie to baaaardzo męczące, ale nie zniechęcajcie się! Ja byłam przygotowana na wysiłek fizyczny, trzeba zacząć od wygranej nad ciałem "w głowie". Ono mówi "NIE", a Ty zrób tak, żeby wyszło "MASZ ROBIĆ CO CI KAŻĘ! TY PIE**** CELLULICIE! GIŃ!" No, mniej więcej.

Mój cel: 

- trening co najmniej 5 x w tyg.

Waga:

-zejść do 50 kg

- zredukować cellulit

Wrzucę fotkę przed, a za kilka tyg. efekt po. Każdy może dołączyć!


A tutaj mały grubasek: widać, że opona wciąż nie zmieniona z zimowej na letnią, ahh. Ewa dopomóż!


niedziela, 15 kwietnia 2012

Niedługo o tym AVONIE napiszę sagę, ale właściwie nie mogę narzekać na produkty do pielęgnacji. Inaczej sprawa ma się z kolorówką (wg mnie kolory w katalogach są zakłamane, a jeśli chodzi o szminki, to już w ogóle pomyłka).

Jest to seria do pielęgnacji twarzy: ryż i sake. Jako fanka Japonii zaryzykowałam i zakupiłam sobie tego typu zestaw. Kilka aplikacji już jest za mną. czas na recenzję! Cena wówczas była promocyjna, za 3 kosmetyki zapłaciłam ok 30 zł. dlatego nie podam wam cen jednostkowych.

1. Serum: "dzięki zawartości odżywczego olejku z otrębów ryżowych i nawilżającego ekstraktu z sake serum rozświetla cerę, nadaje jej idealną przejrzystość i satynową gładkość. 
Pojemność : 50 ml." 

- Konsystencja: gęsta, troszkę jak galaretka, z delikatną różową poświatą.
- Aplikacja: przyjemna, szybko się wchłania, ale troszkę lepi.
- Zapach: nie jest jakiś odpychający, ale mieszanka ryżu i sake może być dla niektórych nietuzinkowa 
Co na to ja? Uwielbiam to serum, jest lekkie, ładnie pachnie, skóra później nabiera elastyczności i jest przepięknie rozświetlona. Stosuje je głównie na dzień, daje radę jako baza pod makijaż.

2. Balsam do ciała: "poznaj japońską receptę na piękno i odkryj niezwykłe właściwości ryżu i sake zawartych w produktach z nowej serii Planet SPA. Doskonale wygładza nawet bardzo suchą skórę. Zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia. Odżywia i zmiękcza skórę pozostawiając ją gładką i miłą w dotyku. Posiada bardzo lekką konsystencję, świetnie się wchłania.

-rozświetla ciało
-odżywia
-wygładza bardzo suchą skórę
-zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia
-zmiękcza skórę
Pojemność: 150ml" 

-Konsystencja: lekka, mało zwarta, ale nie lejąca.
-Aplikacja: również bezproblemowa, balsam szybko się wchłania i pozostaia na skórze drobinki, srebrne, malutkie. Mogą być irytujące, zwłaszcza kiedy nie chcemy świecić się jak na Boże Narodzenie.
-Zapach: no cóż- ryż i sake! :D
Wrażenia: bardzo fajny balsam, szczególnie na wiosnę, lato. Dobrze nawilża skórę, a zapach choć inny niż wszystkie, nie przeszkadza podczas dnia.

3. Maseczka do twarzy typu "peel- off". "perłowa, wygładzająca maseczka do twarzy.
Delikatnie działa na skórę, uwalniając swoje dobroczynne składniki. Formuła "peel off" tworzy jedną warstwę maseczki,którą łatwo usuniesz jednym ruchem. Cera nabiera świeższego, ładniejszego wyglądu, jest odżywiona, miękka i cudownie gładka. 
Pojemność: 75 ml"

Mój komentarz jest taki, że nie cierpię maseczek tego typu, bo mam wrażenie, że wyrywa mi wszystkie malutkie włoski jakie rosną na mojej twarzy. Oczy mi łzawią, a ja muszę to ściągać.

-Konsystencja: bardzo gęsta, klejąca
-Aplikacja: dobrze jest nakładać ją pędzelkiem, zalecam cienką warstwę, krócej schnie (ok 10 min)
- Zapach: pewnie was nie zaskoczę. Ryż i sake.
Spostrzeżenia: buzia jest gładka, rozświetlona(nie mówię tu o jakimś przesadnym blasku, ale różnicę na pewno widać)